Piosenka jak się skończy to włączcie od nowa.
Łucja i Lou byli na samym środku parkietu. Podczas tańca co jakiś czas obdarowywali się pocałunkami. Jeden z takich buziaków stawał się coraz bardziej namiętny. Gdy zaczął błądzić dłońmi po jej plecach szepnęła mu na ucho:
- Chodźmy do mnie..- podgryzła delikatnie jego płatek.
- Chodźmy do mnie..- podgryzła delikatnie jego płatek.
On uśmiechnął się lekko i chwycił ją za rękę. Po powiadomieniu przyjaciół, że już kończą zabawę wyszli na zewnątrz. Był środek nocy więc ulica była prawie pusta. Chodnikiem spacerowała jakaś para staruszków, która na widok młodych zaśmiała się, jakby widzieli w nich siebie samych z przeszłości. Na środku jezdni zakręcił nią kilka razy i pocałował ją w dłoń z pierścionkiem.
Tak śmiejąc się i ciesząc się młodością dobiegli do jej domu. Zaraz po zatrzaśnięciu drzwi dziewczyna oparła się o nie i rozpuściła włosy z luźnego koka. Lou wpił się w jej usta. Już na schodach nie odsuwając się od siebie zaczęli ściągać buty. Gdy weszli nawet nie zapalili światła. Stali do siebie przodem. On położył dłonie na jej biodrach.
- Złap mnie- szepnęła, i zaczęła się cofać do tyłu. Szedł w jej stronę, ściągając przy tym marynarkę. Chciał oprzeć ją o ścianę. Miał już opleść ją dłońmi w talii, ale poczuł, że muska ich jakiś delikatny materiał. Nagle zobaczył w jej oczach strach..
- Lou!- krzyknęła tylko i po chwili już jej nie było. Zszokowany poczuł chłód i namacał gdzieś na ścianie włącznik światła. Tym materiałem były zasłony. Po ciemku wyszli na balkon, w którym chyba właśnie były wymieniane barierki. Nagle zrobiło mu się gorąco. Spojrzał na dół leżała na trawie nie przytomnie. Z jej głowy i podbrzusza leciało dużo krwi. niewiele myśląc zeskoczył na dół z drugiego piętra. Przy lądowaniu lekko wykręcił sobie stopę, ale nie to było teraz istotne. Z oczu leciały mu łzy.
- Lucy, Lucy! Odezwij się! Proszę, nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samego! Nie możesz! Nie możesz..- przytulił ją mocno do serca. Nie reagowała, a krew wciąż uchodziła.
- Nie pozwolę ci odejść-pocałował ją w czoło i najszybciej jak potrafił pobiegł do budynku, w którym odbywało się wesele. Kazał zatrzymać muzykę i podbiegł do Adama. Wytłumaczył mu co się stało. I impreza się skończyła.. Zadzwonili na pogotowie. Wszyscy zbiegli się na miejscu wypadku. Louis obwiniał się, że to wszystko jego wina, że to on ją wypchnął przez to okno. Przyjaciele go pocieszali. Lekarze wnieśli Łucję na noszach do karetki. Pozwolili, aby jej narzeczony jechał z nią. Przez całą drogę trzymał ją za rękę i patrzył na jej bladą twarz.
Połowa gości pojechała za karetką. W szpitalu od razu zaweźli ją na salę i nikomu nie pozwolili wejść do środka. Czekali godzinę, dwie.. w końcu Louis poprosił wszystkich, aby poszli do domu. Nie było sensu żeby wszyscy zrywali noc. Obiecał, że jeśli coś będzie wiadomo to da im znać. Jednak najlepsi przyjaciele z zespołu i przyjaciółki podobnie jak para młoda zostali z nim. On zrozpaczony siedział cały czas pod drzwiami sali. Adam postanowił z nim pogadać.
- To wszystko moja wina. To ja ją wypchnąłem..- obwiniał się Lou.
- Nie, to był zwykły wypadek.. Z kąd miałeś wiedzieć, że tam jest okno a w dodatku barierki są wymieniane. To nie twoja wina, nikt nie ma ci tego za złe.
- I przepraszam, że zniszczyłem ci wesele.. To powinen być twój wielki dzień..
- Nie ma za co. Partycja to rozumie. O nic się nie.obwiniaj. Teraz już możemy się tylko modlić..
- Dzięki stary.- przytulił go po męsku, po czym Adam wrócił do swojej żony.
Cała dwunasta siedziała w kompletnej ciszy. Słychać było tylko tykanie zegara i co jakiś czas podciąganie nosem. Dochodziła szósta rano. Nikt mimo zmęczenia nie zmrużył oka. Nagle drzwi się otworzyły. Wszyscy momentalne się podnieśli.
- Przebudziła się?- zapytał z nadzieją w głosie Louis
- Tak. Można do niej wejść- oznajmił przecierający czoło ze zmęczenia doktor. Wszyscy zrobili krok do przodu
Tak śmiejąc się i ciesząc się młodością dobiegli do jej domu. Zaraz po zatrzaśnięciu drzwi dziewczyna oparła się o nie i rozpuściła włosy z luźnego koka. Lou wpił się w jej usta. Już na schodach nie odsuwając się od siebie zaczęli ściągać buty. Gdy weszli nawet nie zapalili światła. Stali do siebie przodem. On położył dłonie na jej biodrach.
- Złap mnie- szepnęła, i zaczęła się cofać do tyłu. Szedł w jej stronę, ściągając przy tym marynarkę. Chciał oprzeć ją o ścianę. Miał już opleść ją dłońmi w talii, ale poczuł, że muska ich jakiś delikatny materiał. Nagle zobaczył w jej oczach strach..
- Lou!- krzyknęła tylko i po chwili już jej nie było. Zszokowany poczuł chłód i namacał gdzieś na ścianie włącznik światła. Tym materiałem były zasłony. Po ciemku wyszli na balkon, w którym chyba właśnie były wymieniane barierki. Nagle zrobiło mu się gorąco. Spojrzał na dół leżała na trawie nie przytomnie. Z jej głowy i podbrzusza leciało dużo krwi. niewiele myśląc zeskoczył na dół z drugiego piętra. Przy lądowaniu lekko wykręcił sobie stopę, ale nie to było teraz istotne. Z oczu leciały mu łzy.
- Lucy, Lucy! Odezwij się! Proszę, nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samego! Nie możesz! Nie możesz..- przytulił ją mocno do serca. Nie reagowała, a krew wciąż uchodziła.
- Nie pozwolę ci odejść-pocałował ją w czoło i najszybciej jak potrafił pobiegł do budynku, w którym odbywało się wesele. Kazał zatrzymać muzykę i podbiegł do Adama. Wytłumaczył mu co się stało. I impreza się skończyła.. Zadzwonili na pogotowie. Wszyscy zbiegli się na miejscu wypadku. Louis obwiniał się, że to wszystko jego wina, że to on ją wypchnął przez to okno. Przyjaciele go pocieszali. Lekarze wnieśli Łucję na noszach do karetki. Pozwolili, aby jej narzeczony jechał z nią. Przez całą drogę trzymał ją za rękę i patrzył na jej bladą twarz.
Połowa gości pojechała za karetką. W szpitalu od razu zaweźli ją na salę i nikomu nie pozwolili wejść do środka. Czekali godzinę, dwie.. w końcu Louis poprosił wszystkich, aby poszli do domu. Nie było sensu żeby wszyscy zrywali noc. Obiecał, że jeśli coś będzie wiadomo to da im znać. Jednak najlepsi przyjaciele z zespołu i przyjaciółki podobnie jak para młoda zostali z nim. On zrozpaczony siedział cały czas pod drzwiami sali. Adam postanowił z nim pogadać.
- To wszystko moja wina. To ja ją wypchnąłem..- obwiniał się Lou.
- Nie, to był zwykły wypadek.. Z kąd miałeś wiedzieć, że tam jest okno a w dodatku barierki są wymieniane. To nie twoja wina, nikt nie ma ci tego za złe.
- I przepraszam, że zniszczyłem ci wesele.. To powinen być twój wielki dzień..
- Nie ma za co. Partycja to rozumie. O nic się nie.obwiniaj. Teraz już możemy się tylko modlić..
- Dzięki stary.- przytulił go po męsku, po czym Adam wrócił do swojej żony.
Cała dwunasta siedziała w kompletnej ciszy. Słychać było tylko tykanie zegara i co jakiś czas podciąganie nosem. Dochodziła szósta rano. Nikt mimo zmęczenia nie zmrużył oka. Nagle drzwi się otworzyły. Wszyscy momentalne się podnieśli.
- Przebudziła się?- zapytał z nadzieją w głosie Louis
- Tak. Można do niej wejść- oznajmił przecierający czoło ze zmęczenia doktor. Wszyscy zrobili krok do przodu
- Ale za dużo was. Maxymalnie trzy osoby. Oczywiste było, że to Lou, Adam i jako, że jest w ciąży Ewelina.
Łucja leżała cała blada na łóżku. Była podłączona do różnych kroplówek, a na jej czole naklejony był duży plaster. Miała lekko otworzone, ale zmęczone oczy. Louis od razu chwycił
ją za rękę. Ona na ten gest uśmiechnęła się delikatnie.
- Co z nią będzie?- zapytał lekarza.
- Straciła sporo krwi i miała lekki wstrząs mózgu, oraz zwichnięty nadgarstek. Ale już wszystko w porządku.
- I nic więcej?- dopytywał się chłopak.
- Jest jeszcze jedno. Bardzo mi przykro, ale straciła pani dziecko.
- Dziecko?- zapytała wstrząśnięta.
- Tak.To był drugi miesiąc.
Zupełnie nie wiedziała co wtedy powiedzieć, co zrobić. Nie była świadoma, że przez ostatni czas pod sercem nosiła dziecko. Z jej oczu popłynął strumień słonych łez. Nagle rozbiegł się huk. Z bólem odwróciła głowę w stronę źródła dźwięku. Louis stracił przytomność.
- Proszę wszystkich o opuszczenie sali. Pacjentka musi odpocząć.- poprosiła pielęgniarka
, gdy lekarze wynosili Lou. Ewelinie również zakręciło się w głowie. Adam pomógł jej wyjść na korytarz.
Wszyscy zwrócili spojrzenia w ich stronę. Złapała się za brzuch.
- Skarbie, co ci jest?- Harry objął jej zapłakaną twarz dłońmi.
- To nie ja jestem w ciąży. Doktorka pomyliła nasze wyniki. Łucja poroniła- opowiedziała wszystko wciąż łkając. Harremu nogi się ugięły. Mocno ją przytulił i sam nie powstrzymał łez.
- A co jest z Louisem?- zapytała Julia.
- Zesłabł z wrażenia. Lekarze go zabrali.- wyjaśnił Adam.
Łucja leżała cała blada na łóżku. Była podłączona do różnych kroplówek, a na jej czole naklejony był duży plaster. Miała lekko otworzone, ale zmęczone oczy. Louis od razu chwycił
ją za rękę. Ona na ten gest uśmiechnęła się delikatnie.
- Co z nią będzie?- zapytał lekarza.
- Straciła sporo krwi i miała lekki wstrząs mózgu, oraz zwichnięty nadgarstek. Ale już wszystko w porządku.
- I nic więcej?- dopytywał się chłopak.
- Jest jeszcze jedno. Bardzo mi przykro, ale straciła pani dziecko.
- Dziecko?- zapytała wstrząśnięta.
- Tak.To był drugi miesiąc.
Zupełnie nie wiedziała co wtedy powiedzieć, co zrobić. Nie była świadoma, że przez ostatni czas pod sercem nosiła dziecko. Z jej oczu popłynął strumień słonych łez. Nagle rozbiegł się huk. Z bólem odwróciła głowę w stronę źródła dźwięku. Louis stracił przytomność.
- Proszę wszystkich o opuszczenie sali. Pacjentka musi odpocząć.- poprosiła pielęgniarka
, gdy lekarze wynosili Lou. Ewelinie również zakręciło się w głowie. Adam pomógł jej wyjść na korytarz.
Wszyscy zwrócili spojrzenia w ich stronę. Złapała się za brzuch.
- Skarbie, co ci jest?- Harry objął jej zapłakaną twarz dłońmi.
- To nie ja jestem w ciąży. Doktorka pomyliła nasze wyniki. Łucja poroniła- opowiedziała wszystko wciąż łkając. Harremu nogi się ugięły. Mocno ją przytulił i sam nie powstrzymał łez.
- A co jest z Louisem?- zapytała Julia.
- Zesłabł z wrażenia. Lekarze go zabrali.- wyjaśnił Adam.
Gdy Louis podniósł powieki pierwsze co rzuciło mu się w oczy to przeszywające światło. Gdy już całkiem się ocknął zobaczył, że leży na białym łóżku. Był sam w sali. Podniósł się i podszedł do wielkiej szyby, za którym byli jego przyjaciele. Ewelina cała zapłakana była obejmowana przez próbującego się opanować Harolda. Dalej na ziemi siedzieli Adam i Partycja. Mimo wszystko czół się winny, że nie.mogą teraz świętować. Ona opierała głowę na jego ramieniu i widocznie próbowała zasnąć. Z jego oczu popłynęło kilka łez, bo przypomniał sobie o Lucy. Dalej Zayn przytulał smutną Angelikę. W tej sytuacji nie było czasu i miejsca na sprzeczki.
Wszyscy łączyli się w bólu i próbowali się pocieszać. Niall zarzucał Julii swoją marynarkę na ramiona. Lou mimowolnie się uśmiechnął. Już od dawna było widać, że coś się między nimi kroi. Ania i Liam trzymali się za ręce i o czymś rozmawiali. Wszyscy byli jeszcze w strojach z wesela, chodź już pomiętych i zakurzonych. Nacisnął klamkę i wciąż na miękkich nogach podszedł do nich. Wymusił uśmiech i wszyscy razem przytulili się w spólnym uścisku. Ostatnie 12 godzin dla nich wszystkich było horrorem. Do sali Łucji co jakiś czas wchodziły i wychodziły pielęgniarki. Pozwoliły mu ją odwiedzić. Siedziała na łóżku z cieńmi pod oczami od płaczu. Objął ją mocno.
- Dlaczego Lou, dlaczego?- spytała łkając.
- Cii.. już dobrze. Nie wiem Lucy. Tak może miało być.- pocałował ją we włosy.
- Pokochałam Emily- szepnęła. Zawsze chciała, że jej córeczka miała na imię Emily.
- Z kąd wiesz, że to była dziewczynka?
- Po prostu to czuję. Jestem pewna..
Louis zamknął oczy.
- Ja też ją pokochałem. Ale najważniejsze dla mnie jest, że żyjeż. Inaczej nie byłoby już d
la mnie miejsca na tym świecie. - mocno ścisnął jej dłoń i zaczął bawić się jej pierścionkiem zaręczynowym.
- Jeden głupi błąd i wszystko się tak potoczyło.. Gdybyśmy nie wstały wtedy z krzeseł i nie podeszły do okna sprawdzić czy to paparazzo i gdyby doktorka tak się nie spieszyła nie byłoby
problemu i za siedem miesięcy bym ją urodziła..
- Wszyscy popełniamy błędy. To nie jest niczyja wina. Smutno mi, ale nie cofniemy już czasu. A teraz odpocznij. Powinnaś dużo spać.
- Proszę, zostań ze mną- przetarła oczy i położyła się bokiem na łóżku szpitalnym. Lou usadowił się za nią i ułożył rękę na jej brzuchu.
- Chciałabym żeby ostatnia noc była tylko snem..
Wszyscy łączyli się w bólu i próbowali się pocieszać. Niall zarzucał Julii swoją marynarkę na ramiona. Lou mimowolnie się uśmiechnął. Już od dawna było widać, że coś się między nimi kroi. Ania i Liam trzymali się za ręce i o czymś rozmawiali. Wszyscy byli jeszcze w strojach z wesela, chodź już pomiętych i zakurzonych. Nacisnął klamkę i wciąż na miękkich nogach podszedł do nich. Wymusił uśmiech i wszyscy razem przytulili się w spólnym uścisku. Ostatnie 12 godzin dla nich wszystkich było horrorem. Do sali Łucji co jakiś czas wchodziły i wychodziły pielęgniarki. Pozwoliły mu ją odwiedzić. Siedziała na łóżku z cieńmi pod oczami od płaczu. Objął ją mocno.
- Dlaczego Lou, dlaczego?- spytała łkając.
- Cii.. już dobrze. Nie wiem Lucy. Tak może miało być.- pocałował ją we włosy.
- Pokochałam Emily- szepnęła. Zawsze chciała, że jej córeczka miała na imię Emily.
- Z kąd wiesz, że to była dziewczynka?
- Po prostu to czuję. Jestem pewna..
Louis zamknął oczy.
- Ja też ją pokochałem. Ale najważniejsze dla mnie jest, że żyjeż. Inaczej nie byłoby już d
la mnie miejsca na tym świecie. - mocno ścisnął jej dłoń i zaczął bawić się jej pierścionkiem zaręczynowym.
- Jeden głupi błąd i wszystko się tak potoczyło.. Gdybyśmy nie wstały wtedy z krzeseł i nie podeszły do okna sprawdzić czy to paparazzo i gdyby doktorka tak się nie spieszyła nie byłoby
problemu i za siedem miesięcy bym ją urodziła..
- Wszyscy popełniamy błędy. To nie jest niczyja wina. Smutno mi, ale nie cofniemy już czasu. A teraz odpocznij. Powinnaś dużo spać.
- Proszę, zostań ze mną- przetarła oczy i położyła się bokiem na łóżku szpitalnym. Lou usadowił się za nią i ułożył rękę na jej brzuchu.
- Chciałabym żeby ostatnia noc była tylko snem..
Hej ;* Macie szczęście, że mam dobry humor, bo inaczej bym jeszcze nie dodała.
A ponieważ jestem taka skromna pochwalę się, że zajełam 3 miejsce w konkursie plastycznym ;) Nagrody najlepsze ;D
Trochę się wściekłam o tego anonimka.. nie chciał źle, ale to było trochę nie fair ;/
Rodział dość dłuugi. Nie wiem czy jasno opisałam sytuajce z tym oknem, ale Łucja tak bardzo chciała przez nie wypaść ;d
To okej, 10 komentarzy i anonimki się podpisują! <3
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńo mamooo :D boskiii ;*
OdpowiedzUsuńporyczałam się i jeszcze taa piosenka ;) :*
jak już mówiłam koocham Twoje rozdziały i szybko ma być następny <3
Ł ; * <3
Lepszej piosenki nie mogłaś dobrac...
OdpowiedzUsuńja ryczałam prawie..
Tak..Łucja tak bardzo chciała wypaść z okna... to przeciez takie normalne.. :D
Chcesz zebym umarła?! Kiedy czytałam że Łucja wypadła z okna myślałam że zawalu dostne! I jeszcze to dziecko. Napisałabyś czasami coś romantycznego i radosnego ... <3
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowana-milosc.blogspot.com/ xx
O mój boże. nei wyobrażam sobei co Lucy musi teraz czuć, chociaż ewelina tez nie lepsza.
OdpowiedzUsuńBoskii rozdział :*:*
OdpowiedzUsuńMożna się popłakać ;(
Next <3
E:*<3
Rozdział zajebisty ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Nie skomentuję tego, jestem w zbyt wielkim szoku. Dziękuję...
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie dopiero zaczynam, ale mam już pierwszy rozdział
http://little-things-vas-happenin.blogspot.com/