Oczami Lou
Rozejrzałem się dookoła. Słońce pięknie zachodziło na horyzoncie oceanu, wszystko było gotowe. Byłem zadowolony z tego co przygotowałem dla Lucy. Miałem nadzieje, że to jej się spodoba. Obok mnie Bonnie ustawiała światełka.
- Jeszcze raz dziękuje, że zgodziłaś się mi pomóc. Bez ciebie nie dałbym rady- uśmiechnąłem się do niej przyjacielsko.
- Nie ma sprawy. Łucja to prawdziwa szczęściara- otrzepała ręce z piasku, po czym stanęła obok mnie. Do ósmej było jeszcze trochę czasu, zaczęliśmy się kierować jakąś drogą pod górę.
- Tak myślisz?
- Oczywiście, bardzo bym chciała w końcu spotkać chłopaka, który będzie mnie tak kochał i zrobiłby dla mnie wszystko. Niestety jak na razie nie trafiłam jeszcze na kogoś takiego- odparła, a na jej twarzy namalował się smutek. I nagle zrobiło mi się jej tak strasznie szkoda. Zatrzymałem się i spojrzałem prosto w jej oczy. Powiewał lekki wiatr rozwiewający jej gęste, ciemne loki. Położyłem dłoń na jej gładkim policzku. Ona również na mnie popatrzyła, lekko unosząc głowę. Zupełnie przestałem nad sobą panować. Serce biło mi mocniej, zrobiło mi się gorąco. Chciałem ją pocałować. Na prawdę bardzo tego chciałem. I wiedziałem, że ona też. Powoli zbliżyłem swoje usta do jej ust. Ten pocałunek był bardzo delikatny i inny. Gdy już się od niej odsunąłem, spojrzałem w bok. Stała tam Lucy, a obok niej Julia. I dopiero wtedy uświadomiłem sobie, co właśnie zrobiłem. Moja dziewczyna miała całe policzki mokre od łez. Popatrzyła na mnie z nienawiścią i obróciła się. Szybkim krokiem ruszyła z powrotem do domku. Julie pobiegła za nią. Schowałem twarz w dłoniach. Spojrzałem na stojącą obok mnie brunetkę. Również nie wiedziała co powinna robić.
- Bonnie, przepraszam. To moja wina, nie powinienem. Chciał bym zostać sam. - powiedziałem, a ona kiwnęła głową ze zrozumieniem i odeszła. Miałem ochotę po prostu krzyczeć. Byłem wściekły na Łucje, bo to widziała i przede wszystkim na siebie samego. Przecież to moja dziewczyna.. nawet narzeczona.. Ona mnie nienawidzi. I wcale się jej nie dziwię. Ale na myśl, że być może już nigdy jej nie przytule, nie pocałuje, nie obudzę się z myślą, że ona leży obok mnie łzy same napływają mi do oczu. Właśnie straciłem najważniejszą osobę w moim życiu.
Siedziałem tak jakiś czas, nie mając pojęcia co dalej.. W końcu postanowiłem wrócić do domku. W drodze myślałem jak się wytłumaczyć. Prawda była taka, że nie dało sie tego wyjaśnić.
Oczami Łucji
Nie wierzę, to nie mogło się zdarzyć, to nie była prawda! To nie mogł być mój Lou! Gdy tylko zobaczyłam ich razem w momencie rozpłakałam się i pobiegłam w nieznanym kierunku. Julia pobiegła za mną, ale poprosiłam ja żeby zostawiła mnie teraz sama. W dodatku była umówiona z Niallerem. Wyjazd na Hawaje miał być taki cudowny, a okazał się być koszmarem. Jak mogłam wierzyć że on mnie kocha. Jak mogłam przyjąć jego oświadczyny. W momencie znienawidzilam Louisa. Jakimś cudem trafiłam do domku. Zostawiłam w nim na środku łóżka, w którym jeszcze niedawno spaliśmy pierścionek. Nie mogłam już go dłużej nosić, palił mnie w palec. Nie byłam w stanie dłużej przebywać w tym domu, każda rzecz tam przypominała mi o jego obecności. Poszłam się przejść z nadzieja, że nie spotkam po drodze przyjaciół. Szłam przed siebie bardzo długo, zdążyło już się ściemnic. Nie obchodziło mnie to, że nie znam wyspy i nie będę potrafiła wrocic. Już nic mnie nie obchodziło.
U Zayna i Angeliki
Jak to nie mamy jak wrócić? Co ty mówisz? Nie zgrywaj się tylko przyznaj że robisz sobie ze mnie jaja i te skutery po prostu stoją trochę dalej? To prawda, tak?- Zdenerwowana Angelika mawiała jak najeta.
Zayn nie wiedząc czemu gdy tylko ja zobaczył uspokoił się. Co więcej, sytuacja zaczęła go bawić. Nie miał pojęcia czemu, ale widok tej małej słodkiej blondynki w momencie poprawił mu humor.
-Angie...- zaczął podchodząc do niej.
-Mówiłam Ci kiedyś, nie nazywaj mnie Ang..- zdenerwowana cofnęła się o krok.
- Będę cię tak nazywał. Właśnie tak będę cię nazywał. Teraz, gdy jesteśmy w beznadziejnej sytuacji, gdy już wrócimy do przyjaciół i gdy będziemy znów w Londynie. Przez cały ten czas będę nazywał cię moja Angie.
Angelika czuła się kompletnie zdezorientowana. Jeju, to właśnie był jej Zayn. Jej ukochany Zayn za którym tak tęskniła.
-A co z Twoja Britt?- Spytała wyzywajaco.
-Walić Britt- Odparł po czym gwałtownie przyciągnął ja do siebie i ich usta zlaczyly się w tak utesknionym przez ich dwójkę pocałunku.
Lou biegł tak szybko jak tylko potrafił. Zmierzał w kierunku ich domku, miał nadzieje, że Lucy tam będzie. Zastał jedynie pierścionek zostawiamy na ich łóżku. Gdy tylko go zobaczył rozpłakał się jak małe dziecko. Ona mu przecież nie wybaczy. On nie zasługuje na wybaczenie. Usłyszał czyjeś kroki. Okazało się, że za nim stoi Julia.
-Julia błagam cię, powiedz że wiesz, gdzie jest moja Lucy!
-Nie wiem, Louis. I szczerze, zasługujesz żeby teraz cierpieć po tym, co jej zrobiłeś. Nie masz pojęcia jak wiele straciłeś w moich oczach. - powiedziała sucho blondynka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz